Czy samotny kot jest szczęśliwy?

Bond Burmagia*Pl

Kot – jeden czy więcej…
jest na ten temat kilka teorii.
W naszym mieszkaniu żyją cztery koty. Przybyły do nas w różnym czasie, nie są też spokrewnione. I nie ma co ukrywać – nie ma między nimi miłości… Tworzą grupę, w którą w jakiś sposób też zostaliśmy włączeni , wszak oddziałujemy na siebie w jednym terytorium jakim jest mieszkanie. Koty się wylizują wzajemnie po głowach, jedzą w jednym czasie (każdy ze swojej miski, bo kot ma duże poczucie swojej własności), śpią w swoich ulubionych miejscach czasem wymieniając się nimi, kiedy nadchodzi czas zabawy chętnie się bawią (choć raczej dziewczyny z dziewczynami, a chłopaki ze sobą). Wieczorem przyłażą na przytulanki, a rano budzą ludzi, bo już czas na zaserwowanie śniadania Ich Wysokościom Kotom.
Znam też domostwa, w których kilka kotów żyje w wielkiej miłości i absolutnej zgodzie.
Są też takie miejsca, gdzie kot żyje sam z ludźmi.
W jakim domu jest mu najlepiej? To wie chyba tylko sam kot.
W naturze koty jako samotni łowcy nie tworzą ściśle powiązanych grup społecznych. Nie m co ukrywać – kot jest pragmatyczny – poluje sam więc każdy inny kot jest potencjalną konkurencją. Niemniej można zauważyć tworzące się grupy kotów w miejscach gdzie jest wystarczająca ilość tzw zasobów czyli np. jedzenia. Grupy te tworzą zwykle spokrewnione ze sobą kotki i ich potomstwo. Często zdarza się, że jedna kotka karmi nie tylko swoje dzieci, ale także dzieci swojej siostry, kuzynki, czy kolejny miot swojej matki.
Vicky Halls (koci behawiorysta, pielęgniarka weterynaryjna, autorka takich książek jak: „Koci detektyw”, „Kocie tajemnice”) określiła te grupy mianem „hippisowskich komun” i bardzo mi się to określenie podoba – według mnie pasuje idealnie.
To w końcu jeden czy więcej?
Jeden kot będzie z pewnością bardziej wchodził w interakcje z ludzką rodziną. Pytanie – czy ludzie będą mieli wystarczająco dużo czasu żeby poświęcić go kotu. Bo kot uważa, że należy mu się uwaga, dużo uwagi i jeszcze więcej uwagi – wszak jest najcudowniejszą istotą na Ziemi, a może i we Wszechświecie. Czyli może dwa? Dobre rozwiązanie kiedy mamy pewność, że koty się będą lubić a nie urządzać dzikie awantury np. nad ranem (tzn i tak będą urządzać coś nad ranem – np. radosne wskakiwanie i przebieganie po ludziach we wspólnych gonitwach). Tu sugerowałabym przygarnięcie (lub kupienie) do domu rodzeństwa. Kociaki, które się znają i lubią z pewnością lepiej zniosą stres związany ze zmianą domu, a później powinny żyć we względnej symbiozie (choć nie jest to regułą).