Z jednej strony zapotrzebowanie żywieniowe kota. Kot ma jeść wysokowartościowe białko zwierzęce (nie mylić z karmami stworzonymi z piór, skór, dziobów i kopyt – bo to też białko zwierzęce, ale mało strawne). Poza tym w karmie nie może być zbyt dużo węglowodanów (bo kot tyje), ale dobrze by było, żeby była bogata w aminokwasy, których kot samodzielnie nie syntetyzuje w swoim organizmie, tylko pozyskuje z surowego mięsa.

Z drugiej strony potrzeby behawioralne kota – spożywanie do kilkunastu niewielkich posiłków dziennie. Takiego kota stworzyła Matka Natura i tak funkcjonuje jego organizm i żadne ludzkie zachcianki tego nie zmienią. Co więcej, zaburzenie takiego cyklu żywienia może skutkować chorobami niektórych organów (np dróg żółciowych i pęcherzyka żółciowego).

Trzecia strona tego problemu jest taka, że koty jedząc suche karmy komercyjne, łatwo się odwadniają i zapadają na szereg chorób np układu moczowego lub się po prostu zakłaczają. I to nawet permanentnie.

Jest jeszcze czwarta strona – nasze ludzkie życie, w którym wiele wiele godzin spędzamy w pracy i nie ma nas w domu, gdzie mieszka nasz głodny kot 

Kręci wam się w głowie? Całkiem możliwe, że tak.

Osobiście i mocno subiektywnie napiszę, że nie jestem zawołaną zwolenniczką jakiegoś konkretnego sposobu żywienia.
Może dlatego, że chodzę już sporo lat po Ziemi, dużo przeżyłam, wiele widziałam. I wiem, że na efekty, dobre lub złe, trzeba czekać długo i cierpliwie. Stąd na niektóre efekty jeszcze czekam 

Mogę wam natomiast napisać, w jaki sposób ja rozwiązuję sprawę żywienia naszych domowych futrzastych bóstw 

Najczęściej jak to jest możliwe (biorąc pod uwagę nasze życie zawodowe) koty jedzą pełnowartościowe mięsne puszki oraz surowe mięso (z suplementami, a czasem trochę bez) – końcu nie każdy posiłek kota składał się z super wypasionej zdrowej myszy.
A do tego koty mają dostęp do niewielkiej ilości suchej karmy (dużo niewielkich miseczek w domu, w różnych miejscach). Sucha karma, którą podaje ma niewielką ilość węglowodanów a mnóstwo mięsa, więc koty na niej nie utyją.
No i woda – kilka dużych poideł rozstawionych w domu (jedno w pokoju, jedno w łazience – to te legalne  i nielegalne w kuchni).

W przypadku kiedy opiekun kota pracuje zawodowo – takie rozwiązanie wydaje się być optymalne, ale nie jedyne. Każdy ma swoją metodę.

ZAZNACZAM – każdy opiekun ma prawo do żywienia kotów według własnych przekonań (oczywiście zaspokajając wymagania żywieniowe gatunku kot domowy). Nie oceniam tych przekonań, nie propaguję żadnej z diet (nie akceptuję jedynie diety vege dla kotów). Ważne jest to o czym napisałam na początku – ważna jest zawartość mięsa oraz potrzeby gatunkowe kota oraz woda.

ps. Przestawianie kota na mokrą wysokowartościową karmę jest czasem karkołomne, ale warto cierpliwie próbować 

©Karolina Telwikas